środa, 22 listopada 2017

Maseczki w płachcie - NA DZIEŃ DOBRY :)



Witajcie!

Wam też Kochani czas ucieka jak szalony? Niedawno było lato, piękne słoneczko rozświetlało nam dni, a teraz? Zima tuż, tuż... Człowiek zamienia się w nietoperza - wychodzi do pracy ciemno, wraca z pracy też ciemno... Oj ciężko mi tak funkcjonować, a Wam? Może macie jakieś porady jak wydostać się z jesiennej chandry, co zrobić by zaczęło się chcieć - tak jak się nie chce? Pomóżcie mi i koniecznie dajcie znać w komentarzach, jeśli macie jakiś super sposób, aby sobie z tym poradzić!
Ja jedynie w te jesienne wieczory, biorę długą, ciepłą kąpiel i zanurzam się swoich myślach :)
Jednak na dzień dobry mam pewien sposób, aby choć w te wolne dni podarować sobie chwilę przyjemności.
Mianowicie mam na myśli maseczki w płachcie, które są idealne na rozpoczęcie dnia, po porannej pielęgnacji twarzy. Przy nadrabianiu serialu w sieci, możemy również zadbać o siebie. 10-15 minutowy relaks dla twarzy na pewno poprawi Wam humor, a maseczka bardzo dobrze wpłynie na cerę - będzie promienna i rozjaśniona.

Chciałabym Wam przedstawić maseczki w płachcie marki Balea, które można dostać w drogeriach w Niemczech. Miałam okazje je przetestować dzięki Agnieszce z bloga Ladyaggu, która mi je podarowała.
Nigdy wcześniej nie miałam okazji stosować kosmetyków tej marki, więc byłam bardzo ciekawa jak się sprawdzą.
Oczywiście to nie producent zaleca stosować je na dzień dobry - tylko ja :) Moim zdaniem te maseczki najlepiej sprawdzają się podczas porannej pielęgnacji twarzy.
Maseczki są bardzo dobrej jakości, ani nie za małe, ani nie za duże. Otwory na oczy, usta i nos są w dobrych miejscach i dobrej wielkości. Po bokach mają specjalne rozcięcia, dzięki którym możemy ułożyć maseczkę tak, aby idealnie dopasowała się do kształtu naszej twarzy.
Konsystencja maseczki we wszystkich trzech jest taka sama - nie klei się, jest lekka, przyjemna, nie ocieka po szyi i dekolcie, ponieważ bardzo dobrze utrzymuje się przy płachcie. 

Na początku może wspomnę, że opakowania każdej z tych maseczek są wręcz urocze! Słodkie, kolorowe i takie inne :)

Pierwsza maseczka, to: Fancy Pomagrante - jest to maseczka z granatem, o działaniu odżywczym.



Zapach jest przyjemny lecz lekko syntetyczny, więc nie każdej osobie przypadnie do gustu, mnie jednak nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie - relaksowałam się :)
Podczas aplikowania maski jest lekkie uczucie pieczenia, ale oczywiście nie na każdego kosmetyki działają tak samo, także może u Was będzie inaczej :) Po zastosowaniu nie czułam uczucia ciężkości, ani ściągnięcia. Twarz była zdecydowanie odżywiona, lekka i pachnąca.



 




Druga maseczka, to: Sweet Mango - jest to maseczka z mango, o właściwościach nawilżających.

Maska, której najbardziej byłam ciekawa, ponieważ moja cera przez cały czas potrzebuje silnego nawilżenia, więc pomyślałam, że idealnie nada się do mojej cery! Nic bardziej mylnego :) 
Zapach tak jak w maseczce z granatem jest intensywny i syntetyczny. Po aplikacji twarz była nawilżona, może nie aż tak bardzo jak tego oczekiwałam, ale jednak dała radę! Z chęcią sięgnęłabym po nią z powrotem. Myślę, że dzięki działaniu mango, twarz nie byłam zaczerwieniona tylko rozjaśniona i bielsza.




Ostatnią - trzecią maseczką, którą chcę Wam przedstawić jest maseczka: Cool Melon - maska z arbuzem, o działaniu orzeźwiającym.


Pierwsze co muszę o niej napisać, to prze-pię-kny zapach! Jest bardzo intensywny, jak guma arbuzowa bądź lizak. Niektórym może na prawdę przeszkadzać, ale ja uwielbiam zapach arbuza i mnie on zawsze będzie się podobał - nawet taki syntetyczny :)
Orzeźwienie, orzeźwienie, wydaje się, że najlepiej sprawdziłaby się latem prawda? Racja, ale na dzień dobry, aby się pobudzić również będzie dobra. Od razu przy aplikacji czuć chłód na twarzy, po zdjęciu maski jest wielkie orzeźwienie, wręcz mogą przejść ciarki, ale jest to chwilowe. Zapach pozostaje na twarzy. Resztki, które zostały najlepiej jest wklepać w buźkę. 
Nawilża super, więc mogę jak najbardziej polecić!



 Maseczki należy stosować na oczyszczoną skórę, po dokładnym demakijażu. Aplikacja trwa 10 minut, oczywiście jeśli chcesz możesz mieć ją na twarzy dłużej. Po zdjęciu maseczki pozostałość wklepać i poczekać do wchłonięcia.
Jak najbardziej dały radę, więc mogę je polecić, jeśli lubicie tego typu maski.

A Wy? Używałyście maseczki marki Balea? Ja uważam, że na tych trzech moja przygoda z tą marką się nie zakończy! Dajcie znać w komentarzach, co Wy lubicie z Balea :)

Pozdrawiam,
PODKOWAA.

JEŚLI SPODOBAŁ CI SIĘ POST - ZAPRASZAM DO OBSERWACJI BLOGA!